Polinukleotydy działają przeciwzmarszczkowo i odmładzająco. Uruchamiają procesy biorewitalizacyjne na poziomie komórkowym, co przynosi fantastyczne, długofalowe efekty. Czy jesteś gotowa z nich skorzystać? Poznaj moją historię.
Polinukleotydy należą do grupy stymulatorów tkankowych. To nowoczesne preparaty do mezoterapii igłowej. Zawierają maleńkie cząsteczki o potencjale regeneracyjnym. Pobudzają produkcję nowego kolagenu, który zagęszcza przestrzeń międzykomórkową, ujędrniając i wygładzając skórę. Spłycają zmarszczki, a do tego działają nawilżająco i odżywczo. Kiedy się o tym dowiedziałam, postanowiłam przetestować je na własnej skórze. Dziś to mój must have w dbaniu o urodę.
Mam 35 lat, fajną rodzinkę i satysfakcjonującą pracę. Podczas pandemii stworzyłam wygodny home office i zaczęłam działać wyłącznie zdalnie. Praca w domu daje wiele możliwości, ale jednocześnie oznacza więcej godzin przed komputerem, a mniej na świeżym powietrzu. Taki tryb życia wyraźnie odbija się na kondycji skóry. Ponad rok pracy zdalnej przysporzył mi kilku głębszych zmarszczek, rozszerzonych porów i ziemistego odcienia cery. Moja skóra na twarzy zdecydowanie nie wyglądała zdrowo, więc postanowiłam coś z tym zrobić.
Pobuszowałam trochę w internecie, ale nie wiedziałam, który zabieg będzie dla mnie najlepszy. Postanowiłam umówić się na konsultację dermatologiczną do Kliniki Dermatologii i Medycyny estetycznej Melitus w Warszawie. Zobaczę, co zaproponuje mi lekarz – pomyślałam.
Stymulatory tkankowe – odżywka dla skóry
Podczas wizyty dowiedziałam się, że moja skóra jest odwodniona, sucha, wiotka i dotknięta stresem oksydacyjnym. Po dokładnym obejrzeniu pani doktor zapytała, jakie efekty chciałabym uzyskać. Zależało mi głównie na poprawieniu kolorytu i napięcia. Chciałam delikatnie odmłodzić skórę, najlepiej szybko, bez efektu złuszczania naskórka ani tym bardziej zmiany rysów! Usłyszałam, że pomóc mogą polinukleotydy.
Polinukleotydy to jedne z wielu różnych stymulatorów tkankowych. Tą nazwą określa się preparaty, które mają stymulować skórę do regeneracji i produkcji nowych włókien kolagenowych i elastynowych. Dodatkowo polinukleotydy działają nawilżająco i antyoksydacyjnie, czyli zwalczają wolne rodniki, wywołujące stres oksydacyjny, zmarszczki i wszystko, co z tym związane.
Polinukleotydy podaje się metodą mezoterapii. Wiadomość o tym mnie zmroziła. Igły, nakłuwanie, nie, to nie dla mnie, pomyślałam i zaczęłam się wycofywać. Może znajdziemy jakiś inny zabieg… kosmetyczny – zasugerowałam, ale pani doktor szybko wyjaśniła, że przed zabiegiem stosuje się maść znieczulającą, więc mezoterapia praktycznie nie boli. Dodała też, że zawsze możemy wykonać peeling chemiczny, ale to nie będzie tak skuteczne jak mezoterapia z polinukleotydami. Te argumenty mnie przekonały. Zgodziłam się na zabieg, a kilkanaście minut później było już po wszystkim i oglądałam swoją skórę w lusterku. Czy bolało? Chwilami było mniej przyjemnie, ale uwierzcie, to nic strasznego!
Mezoterapia z polinukleoidami – dobry wybór
Z gabinetu wyszłam z uśmiechem i pełna nadziei. Na twarzy, w miejscach wkłucia, miałam lekko zaczerwienioną skórę, ale nie były to plamy rzucające się w oczy. Zresztą szybko zeszły. Następnego dnia rano zauważyłam, że moja skóra jest odświeżona i bardziej promienna. Po tygodniu stała się jakby uniesiona i ładnie napięta. Problem ziemistej cery zniknął bez śladu. Zmarszczki na czole przestały rzucać się w oczy, rozszerzone pory są też praktycznie niewidoczne. Moja skóra wygląda dziś o niebo lepiej, jest odmłodzona, przyjemnie gładka. Czuję się bardzo atrakcyjnie, a oglądając zdjęcia z minionej imprezy, mam wrażenie, że wyglądam naprawdę młodziej!
Kilka dni po mojej wizycie w Klinice Melitus wybrałam się z dziećmi do parku. Świeciło słońce, był bardzo ciepły dzień. Zrobiłam sobie selfie i wysłałam je siostrze. Odpisała: ,,Wyglądasz kwitnąco!’’. Dopytywała, czy mam nowy krem, czy byłam u kosmetyczki. Początkowo nie chciałam nic zdradzać, ale w końcu nie wytrzymałam. Uchylając rąbka tajemnicy, powiedziałam, że to efekt liftingu na poziomie komórkowym i że powinna spróbować.
Polinukleotydy nadają się dla osób w każdym wieku i z każdym typem cery. Są odpowiednie nawet dla skóry wrażliwej, jaką ma moja siostra. Dziś obie korzystamy z mocy polinukleotydów, a na przetestowanie stymulatorów tkankowych namawiamy naszą mamę. Co konkretnie sprawdzi się w u niej? Może polinukleotydy, a może coś z kwasem hialuronowym? Decyzję znów zostawię ekspertce. Bo jak powiedziała moja pani doktor, najskuteczniejszy zabieg to ten, który jest odpowiednio dobrany. Dlatego gorąco polecam polinukleotydy, ale jeszcze goręcej zachęcam do wizyty u dermatologa, szczególnie w Klinice Melitus.
Więcej o polinukleotydach przeczytacie na stronie: https://klinikamelitus.pl/dermatologia/nucleofill/
Podobne tematy